Najbardziej „zapchany” imigrantami kraj w Europie chce przełamać nienaruszalną dotąd otwartość na przybyszów. Czy epoka wolnego przepływu osób dobiega końca?
Czy David Cameron przekroczy Rubikon i zamknie granice kraju przed imigrantami z Unii?
Gong Bing /Xinhua/Photoshot/REPORTER/east news
Wielkiej Brytanii nie charakteryzuje tylko niepodległość, ale przede wszystkim otwartość – powiedział niedawno premier David Cameron w długim programowym przemówieniu. Kilka akapitów dalej powtórzył jednak sygnalizowane już wielokrotnie plany: koniec ze swobodnym napływem imigrantów. Także z krajów członkowskich UE. Konserwatyści zaostrzają kurs ze względu na depczącą im po piętach antyimigrancką i antyunijną partię Nigela Farage’a, która odebrała już torysom sporo głosów w ostatnich wyborach. Planowane limity przyjęć imigrantów nie tylko spoza, ale i z samej Unii oznaczają jednak otwartą wojnę Londynu z Brukselą. Swobodny przepływ osób w obrębie krajów członkowskich był dotąd nienaruszalną zasadą.
Czas określony
O klimacie, jaki panuje na Wyspach, świadczy m.in. niedawne wystąpienie telewizyjne brytyjskiego ministra obrony. Michael Fallon powiedział, że brytyjskie społeczeństwo jest „zalewane” europejskimi imigrantami. „W niektórych regionach Wielkiej Brytanii, szczególnie na wschodnim wybrzeżu, miasta czują się oblężone z powodu przybywającej tam dużej liczby imigrantów i osób ubiegających się o świadczenia” – mówił urzędujący minister. To, o czym od lat mówi ulica, odważniejsze media i – w kuluarach – politycy, teraz stało się regularnym przekazem elit rządzących.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł