Trzeba przywrócić ład

O polskim krajobrazie z prof. Antonim Jackowskim rozmawia Piotr Legutko

GOSC.PL

dodane 11.10.2014 13:20
0

Nie ma już pokolenia słynnych polskich planistów. Ma ich kto zastąpić?

Planistów nadal mamy świetnych, bo co rusz gdzieś za granicą pojawiają się ich nazwiska. Trzeba tylko pozwolić im działać i szanować ich kompetencje. Jestem optymistą, bo widzę, że to nie są jedynie pojedynczy ludzie, ale aktywne środowisko. To z jego inicjatywy powstał w czerwcu list do premiera, pod którym podpisało się wiele autorytetów nie tylko z PTG, ale także ekonomiści, urbaniści, architekci, samorządowcy. Chodzi o przyspieszenie prac legislacyjnych, które nadawałyby ładowi urbanistycznemu moc wiążącą, priorytet.

Na czym to w praktyce miałoby polegać?

W większości krajów jest tak, że jeśli ktoś narusza plan zagospodarowania, porywa się na samowolę budowlaną, to nie tylko jest karany, ale przede wszystkim musi to, co nielegalnie postawił, wyburzyć. A u nas dotychczasowa legislacja, a zwłaszcza praktyka działania urzędów zmierza do legalizacji przestępstwa. Ludzie to widzą i świadomie łamią prawo, licząc, że ujdzie im to płazem. Przestrzenią publiczną w polskich miastach rządzą deweloperzy. I walka z tą koszmarną zabudową przypominać będzie walkę z wiatrakami, dopóki nie pojawią się instrumenty prawne. Nie ma egzekucji, panuje chaos administracyjny ułatwiający uzyskiwanie zezwoleń na budowę.

Czy geograf łączący kompetencje topograficzne, klimatyczne i społeczne ma pomysł, jak poradzić sobie ze smogiem, na przykład w Krakowie?

Tu zanieczyszczenie wynika z ukształtowania terenu. Geografowie od lat wskazywali na nierozsądną zabudowę ograniczającą możliwość wietrzenia miasta. Dziś pod względem przestrzennym niewiele już można naprawić, bo trudno wyburzać całe dzielnice, można jedynie walczyć o jakość powietrza. Niedawno sąd administracyjny zakwestionował uchwałę małopolskiego sejmiku zakazującą palenia węglem. Przyznam, że nie bardzo rozumiem, czym się kierował. Władze samorządowe powinny mieć możliwość podejmowania w interesie społecznym decyzji, które nie są zaskarżalne, po to dostają mandat mieszkańców. Zwłaszcza gdy decyzja leży w interesie całego kraju. Zdaję sobie sprawę, że wymiana pieców jest wielką operacją, wymagającą czasu i sporych nakładów, ale między innymi na to właśnie powinny iść środki z Unii.

Kto pomaga, a kto przeszkadza w przywróceniu ładu w polskim krajobrazie?

Idee mamy piękne, schody się zaczynają, gdy przychodzi je wprowadzać w życie. Na przeszkodzie stają układy regionalne i polityczne interesy. Może je powstrzymać tylko bezwzględne prawo stojące na straży ładu. Plan powstaje długo, poprzedza go dyskusja, konsultacje, ostateczna wersja jest zwykle sumą kompromisów. I tego trzeba się trzymać. Niebezpieczne jest dalsze mieszanie w tym przez polityków albo szukanie na siłę wad prawnych w ważnych dla kraju uchwałach.

Co geograf wie o naszym społeczeństwie, czego nie wiedzą politycy?

Geografia społeczna dziś skupia się głównie na problemach demograficznych, konsekwencjach procesu starzenia się społeczeństwa, nierówności w rozmieszczeniu przestrzennym ludności. Są obszary, które aż się proszą o zasiedlenie, ale nie ma do tego warunków, odpowiedniej infrastruktury. Na świecie emeryci często opuszczają aglomeracje i zamieszkują na prowincji, która od metropolii różni się tym, że jest... tańsza, spokojniejsza i ma lepsze powietrze, ale oferuje identyczne warunki do życia. Polacy są społeczeństwem bardzo mało mobilnym, w trzecim wieku praktycznie ustają migracje – poza wakacyjnymi.

Starych drzew się nie przesadza.

Na Zachodzie wręcz przeciwnie, właśnie w tym wieku się zmienia otoczenie. W Polsce emerytów trzymają w miastach lepsze warunki bytowe, możliwości uczestnictwa w kulturze, bycia wśród ludzi. Wydłużanie się życia nie przekłada się u nas na myślenie o potrzebach osób „skazanych” po okresie aktywności zawodowej na samotność i bierność. Nie chodzi o podniesienie im emerytur o 36 złotych, ale stworzenie warunków, by czuli się potrzebni.

2 / 2

Zapisane na później

Pobieranie listy